Dziewczyny hejtuje się zawsze – rozmowa z Joanną Rutkowską

Joanna Rutkowska, nauczycielka etyki, trenerka sztuk walki.

Monika Choińska: Czym jest dla Pani cyberprzemoc?

Joanna Rutkowska: Dla mnie jest to każde agresywne lub upokarzające zachowanie wobec drugiego człowieka. Niestety widzę po moich uczniach, że nie dla wszystkich definicja jest taka sama. Nie raz spotkałam się z sytuacją, że dzieci np. pisały na portalu społecznościowym kolegi czy koleżanki z klasy nieprzyjemne posty. Wystarczyło, że ktoś zostawił telefon. Dla nich to była świetna okazja do żartu i tylko tyle, dla mnie to przemoc.

Pamięta Pani jeszcze inne przykłady cyberprzemocy?

Jedno z dzieci prowadziło kanał na YouTubie. Gdy dzieci się o tym dowiedziały zaczęły go hejtować. Nie używali wulgaryzmów, nie używali słów, które powszechnie są uważane za obraźliwe. To były po prostu cyniczne i ironiczne wypowiedzi, przez to trudno im było wytłumaczyć, że to, co robią, to też jest przemoc.

Czy przemoc dotyczy tylko chłopców?

Zdecydowanie nie. Jednak działania dziewcząt są zazwyczaj bardziej przemyślane przez co trudniej złapać je za rękę. Wypowiedzi są też subtelniejsze.

Kto najczęściej staję się ofiarą ataku?

Z tego, co widzę, popularni, wysocy, wysportowani chłopcy raczej nie padają ofiarami ataku. Natomiast inaczej wygląda to u dziewcząt. Dziewczyny hejtuje się zawsze. Nawet te popularne. Zawsze któraś jest za niska, za wysoka, za chuda. Jakiś powód do krytyki zawsze się znajdzie.

Czy w Pani szkole ktoś został wydalony z powodu cyberprzemocy?

Tak. Była taka sytuacja. Były to dziewczyny, które wysyłały jednej z dziewcząt obraźliwe wiadomości. Całe szczęście mama dziewczynki je zobaczyła i mimo sprzeciwu córki zgłosiła ten fakt dyrekcji. Najbardziej w tym wszystkim przerażał mnie fakt, że rodzice atakujących dziewcząt nie widzieli w zachowaniu swoich dzieci nic złego.

Uważa Pani, że dzieci uważają, że każda cyberprzemoc to nie przemoc?

Nie tylko dzieci, ale czasem i dorośli. Nie wiem czy tyczy się to każdej cyberprzemocy, ale wiem, że jeśli ktoś kogoś pobije w świecie realnym, zazwyczaj nikt nie ma wątpliwości, że to przemoc. W świecie wirtualnym już jest inaczej. Dla dzieci to często po prostu żarty. Ważną kwestią jest też fakt, że w internecie można założyć fałszywe konto i nie podawać swoich personaliów. Wtedy dzieci czują się bezkarne. Myślą, że nikt ich nie złapie. Jednak w internecie tak naprawdę nikt nie jest anonimowy. Można taką osobę znaleźć i ukarać. Mam nadzieję, że świadomość problemu zarówno u dzieci, jak i rodziców, będzie rosła.